Polacy zabrali głos. Tak będzie nazywał się rodzimy F-35

Sztab Generalny Wojska Polskiego podał oficjalną nazwę, którą będzie nosił polski myśliwiec F-35. Warto nadmienić, że decyzja została podjęta nie na podstawie burzy mózgów wysoko postawionych urzędników, a głosów oddanych przez Polaków.
F-35 /Fot. USAF

F-35 /Fot. USAF

Temat oficjalnej nazwy dla polskich myśliwców F-35, które na początku 2026 r. mają zawitać do bazy w Łasku, od początku wzbudzał duże kontrowersje. Ministerstwo Obrony Narodowej zadecydowało, że tak ważną decyzję, pozostawi w rękach, a właściwie – kreatywności – internautów. Po zaproponowaniu setek różnych nazw do finału przeszło 5 propozycji, a wybrana została jedna. Nie wszyscy są jednak z tego powodu zadowoleni.

Czytaj też: Kiedy Polacy dostaną myśliwce F-35? Poznaliśmy konkretną datę

Pod koniec kwietnia Sztab Generalny WP poinformował, że polski F-35 będzie nosił nazwę Husarz. Konkurencję w finale miał zacną, bo wygrał m.in. z Halnym, Harpią, Duchem i Dracarys. I o ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć nawiązania do harpii z mitologii greckich (istoty porywające dzieci i dusze zmarłych), bo to wszak też nazwa rodzajowa ptaka drapieżnego (harpia wielka), tak pojawienie się tu postaci z “Gry o tron” (Dracarys) jest dla mnie nieporozumieniem.

F-35 Husarz, czyli “trudne sprawy”

Po ogłoszeniu wyników, wielu internautów nie pozostawiło suchej nitki na MON, nie kryjąc swojego niezadowolenia. Zaskakujące, że do finałowej piątki nie dostało się sporo naprawdę niezłych nazw, także tych odnoszących się do gatunków ptaków. Zabrakło Orła, Puchacza czy Bielika, który jest w naszym godle i wydawałby się “murowanym faworytem” na nazwę dla supernowoczesnego myśliwca.

Konkurs zorganizowany przez MON zerwał z tradycją, bo F-35 nie będzie nosić nazwy ptaka. Na pierwszy rzut oka, “Husarz” nie ma nic wspólnego z lotnictwem, a raczej z husarią – elitarną kawalerią Rzeczypospolitej Obojga Narodów, której cechą charakterystyczną były skrzydła przymocowane do różnych części zbroi lub siodła. Mimo że została rozwiązana w 1776 r., to nazwa ta żyje w polskiej świadomości do dzisiaj.

Husarz władca – największy owad Polski /Fot. Wikimedia Commons

Warto jednak zaznaczyć, że husarz to nie tylko członek husarii, ale także odniesienie do nazwy owada. Husarz władca (Anax imperator) to gatunek ważki różnoskrzydłej, występujący w Europie, Azji oraz większości Afryki. Zasiedla wody stojące, najczęściej duże, gęsto porośnięte roślinnością zbiorniki – można go tam spotkać od maja do sierpnia. Husarz władca występuje w całej Polsce, z wyjątkiem niektórych masywów górskich – jest największym owadem w naszym kraju. Ma błękitno-zielone ubarwienie, ciało o długości 8,5 cm i skrzydła o rozpiętości 11 cm.

Pomysłodawca nazwy nie tylko otrzyma nagrodę rzeczową, ale zostanie zaproszony na oficjalną prezentację pierwszego polskiego F-35. Dobrze, że wygrała nazwa, która ma wiele wspólnego z polską historią, a nie imię fikcyjnej postaci z amerykańskiego serialu/książek fantasy.

Czytaj też: F-35 to najlepsze myśliwce na świecie, ale dopiero teraz dostały kluczową zgodę

Poza nazwą, jest jeszcze jedna kontrowersja, na którą zwracają uwagę miłośnicy lotnictwa. Okazuje się, że F-35 Husarz nie będzie miał legendarnej biało-czerwonej szachownicy, a malowanie w skali szarości. To jednak zrozumiała decyzja, bo maszyna jest wykonana w technologii stealth, a jednolita kolorystyka ma zapewnić odpowiednie maskowanie myśliwców.